PL EN DE

Tak jak inżynier nie może dzisiaj obejść się bez narzędzi CAD, tak tłumacz bez narzędzi CAT. - rozmowa z tłumaczem technicznym, o pracy i nie tylko...

Z okazji Dnia Tłumacza mamy dla Was w prezencie... wywiad z tłumaczem. :) O swojej pracy, ale też o prywacie opowiada Pani Krystyna Gawryał, tłumaczka języka angielskiego.

 

LANGUAGE LINK: Skąd się u Pani wzięło zainteresowanie językami obcymi?

KRYSTYNA GAWRYAŁ: Moje zainteresowanie językami obcymi wynika głównie z zainteresowania muzyką. Już jako dziecko uwielbiałam słuchać radia i nagrywać sobie piosenki na kasety, a potem spisywałam ze słuchu ich teksty do zeszytu. Ciekawiło mnie, o czym dokładnie są te piosenki, więc siedziałam ze słownikiem i pieczołowicie tłumaczyłam ich teksty. Dzisiaj gdy patrzę na te notatki, to często chce mi się śmiać. Jest tam trochę błędów w pisowni i nierozszyfrowanych treści, ale ilość słownictwa, jaką przyswoiłam w ten sposób jest naprawdę ogromna. Myślę, że żadna szkoła językowa by mnie tego nie nauczyła.


- Jak wyglądały Pani początki w zawodzie tłumacza? I czy zdarzyło się Pani na tamtym etapie jakieś duże zderzenie wyobrażeń o tym zawodzie z rzeczywistością?
Przygodę z tłumaczeniami zaczęłam na czwartym roku studiów. Pracowałam wtedy jako wewnętrzny tłumacz/weryfikator języka angielskiego w jednym z krakowskich biur tłumaczeń. Było to dla mnie bardzo ważne doświadczenie, bo miałam wtedy okazję przekonać się, jak ta branża funkcjonuje od środka i dokładnie poznać relację Zleceniodawca-Wykonawca-Podwykonawca. Pamiętam, że wówczas zdałam sobie sprawę z tego, że nawet bardzo dobra znajomość języka obcego NIE WYSTARCZY do tego, aby być dobrym tłumaczem. Dzisiaj jak słyszę teksty typu: „Szwagier był 2 lata w Irlandii, to on mi to przetłumaczy na angielski”, to przechodzą mnie ciarki. :) Sprawdzając teksty już przetłumaczone trafiałam czasem na niezłe „kwiatki”, a zawsze myślałam, że skoro ktoś świetnie zna język obcy i ma X lat doświadczenia zawodowego, to nie powinien popełniać takich błędów. No cóż, jesteśmy tylko ludźmi i cała sztuka polega właśnie na wyłapaniu takich rzeczy w odpowiednim czasie.


- Jest Pani tłumaczem technicznym. Jakkolwiek to może zabrzmieć nieco jak powielanie stereotypów, to jednak statystycznie rzecz ujmując, wśród tłumaczy specjalizujących się w tematach technicznych więcej jest mężczyzn. Skąd u kobiety zainteresowanie techniką? Czy od zawsze interesowały Panią tematy techniczne, czy zainteresowania w tym zakresie pojawiły się dopiero na etapie planowania kariery tłumaczki?
W moim przypadku odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Mój Tata ma trzy córki, więc, z braku alternatywy, byłyśmy jego pomocnicami i towarzyszkami majsterkowania w garażu. Chociaż Tata nie zajmował się tym zawodowo, to zawsze operował dość fachowym nazewnictwem w odniesieniu do narzędzi i naprawianych/tworzonych przedmiotów. Pamiętam, że zdarzało się nam z nim nawet spawać. Później, chociaż studiowałam filologię angielską, to mieszkałam w akademiku Politechniki i miałam kontakt z ludźmi studiującymi mechatronikę, automatykę, czy informatykę. Zawsze wydawało mi się to ciekawe, więc przeglądałam ich książki i zaglądałam przez ramię, gdy robili rysunki techniczne itp. Mój mąż jest absolwentem energetyki na AGH, a dla mnie bogatym źródłem wiedzy w swojej dziedzinie. Mam mnóstwo znajomych z wykształceniem technicznym, więc czasem wystarczy jeden telefon, żeby wszystko stało się jasne. :) Poza tym, teksty techniczne zawsze wydawały mi się niesamowicie logiczne, spójne i piękne w swej prostocie. Nie ma tam wyszukanych idiomów, związków frazeologicznych, czy ozdobników. Na pewno nie mogłabym być tłumaczem literatury i podziwiam tych kolegów po fachu.


- W jaki sposób rozwija i poszerza Pani swoje kompetencje i kwalifikacje?
Staram się uczyć na „żywym organizmie”, czyli wynosić wiedzę z każdego tłumaczonego tekstu. Podając termin realizacji zawsze uwzględniam czas na doczytanie, naukę danej dziedziny, chociaż z racji doświadczenia i tematycznej powtarzalności tekstów nie zajmuje mi to już tyle czasu, co kiedyś. Myślę, że to wspólna cecha nas, tłumaczy: codziennie uczymy się czegoś nowego i poszerzamy swoją wiedzę ogólną. Jeśli chodzi o rozwój stricte językowy, to też jestem samoukiem. Wykupuję dostępy do różnych kursów oraz platform i w wolnej chwili po prostu uczę się języka. M.in. w ten sposób douczyłam się języka niemieckiego na tyle, aby z niego tłumaczyć. Czytam wiadomości w językach obcych, bo to też pokaźne źródło słownictwa. Chociaż, starym zwyczajem, zdarzało mi się siedzieć ze słownikiem i tłumaczyć teksty piosenek zespołu Rammstein. :)


- Korzysta Pani w pracy z narzędzi wspomagających tłumaczenia. Czy może Pani laikom opowiedzieć, czym one są i jaką rolę odgrywają w codziennej pracy?
Nie wyobrażam sobie już pracy tłumacza bez narzędzi CAT. W dużym skrócie są to narzędzia, które bardzo przyspieszają i ułatwiają tłumaczom pracę. Posiadają zintegrowane słowniki, sprawdzają pisownie i gramatykę tekstu docelowego, zapisują pamięć z tłumaczenia i całą utworzoną terminologię w ramach danego projektu. Dzięki temu mamy pewność, że tłumaczenie jest spójne, niczego nie pominęliśmy, a powtarzające się elementy tekstu są przetłumaczone dokładnie tak samo. Bardzo pomagają w formatowaniu układu tekstu – po prostu zastępują tekst źródłowy tłumaczeniem, o ile jest on edytowalny. Narzędzia CAT są niezwykle pomocne podczas planowania pracy i przy przygotowywaniu wyceny, bo pokazują dokładnie „objętość” tekstu i na jakim etapie pracy jesteśmy. Dzięki pracy na serwerze, w przypadku dużych projektów, pozwalają na podział pracy pomiędzy kilku tłumaczy. Odpowiednio wykorzystywane, znacznie zmniejszają ilość niepotrzebnych uderzeń w klawiaturę. Tak jak inżynier nie może dzisiaj obejść się bez narzędzi CAD, tak tłumacz bez narzędzi CAT. :)


- Czy praca tłumacza jest po pierwsze prosta, po drugie przyjemna?
Dla mnie jest na pewno przyjemna. Każdy tekst jest inny i można z niego wynieść coś nowego, dlatego nie narzekam na nudę. Uważam, że tego typu zawód ma dużo wspólnego z typem osobowości. Trzeba to po prostu lubić. A czy jest prosta? Chyba nie… W tej pracy bardzo trudne jest myślenie o wszystkim z dużym wyprzedzeniem, dokładne planowanie pracy i sztuka negocjacji, szczególnie ze Zleceniodawcami. Na tłumaczach spoczywa też duża odpowiedzialność związana np. z lokalizacją tekstu. Czasem nawet najlepsze tłumaczenie nadaje się do kosza, gdy tekst zostanie potraktowany zbyt dosłownie. To też spore utrudnienie.


- Zauważa Pani jakieś ciemne strony tego zawodu?
Oczywiście, chyba nie ma zawodu, który nie miałby jakichś wad. Najgorsza jest ciągła walka z czasem i brak wyrozumiałości ze strony otoczenia. Ludzie, którzy nie mają pojęcia, jak ta praca wygląda, uważają, że tłumacz tylko siedzi w domu i nic nie robi. Bardzo nie lubię również, gdy Klient oczekuje niemożliwego, np. tłumaczenia 200 stron z dnia na dzień, albo gdy przesyła dokumenty fatalnej jakości z prośbą o tłumaczenie. Jednak, dla mnie ten zawód ma zdecydowanie więcej plusów, dlatego go wykonuję.


- Najtrudniejszy moment w dotychczasowej karierze?
Zdecydowanie był to początek kariery, gdy zaczęłam pracować na własny rachunek. Rozkręcanie działalności nie jest w Polsce najłatwiejsze. Wiele czasu zajęło mi poszukiwanie stałych i godnych zaufania Zleceniodawców. Pracowałam wtedy naprawdę dużo, a na dodatek pisałam pracę magisterską. Zarobki na początku też nie napawały optymizmem, ale jednak się udało i teraz cieszę się, że wybrałam ten zawód.


- Najtrudniejszy tekst w dotychczasowej karierze?
To był tekst o akceleratorze cząstek. Miałam wtedy szybką powtórkę z fizyki i wiązało się to z poszerzeniem wiedzy o promieniowaniu synchrotronowym. Kosztowało mnie to naprawdę sporo nerwów, ale – nieskromnie mówiąc – efekt ostateczny był bardzo zadowalający, a Klient przesyłał kolejne teksty z tej dziedziny. :)


- Tłumaczy Pani zarówno z języka angielskiego, jak i języka niemieckiego. Który z tych języków wydaje się Pani łatwiejszy (lub przyjemniejszy :) ) do tłumaczenia?
Zdecydowanie język angielski, ale to tylko z racji większego doświadczenia w pracy z tym językiem i ukończonych studiów. Naprawdę lubię język niemiecki, jest tak melodyjny i piękny; zawsze dziwiło mnie, że nie cieszy się popularnością, np. wśród uczniów. Bardzo lubię tłumaczyć z niemieckiego na angielski (nawet bardziej niż na polski), bo wtedy najlepiej widać, jak bardzo te języki są do siebie podobne, m.in. pod względem gramatycznym.


- Czy zawód tłumacza da się łączyć z życiem rodzinnym?
Myślę, że wiele osób jest przykładem na to, że da się to robić, ale nie zawsze jest to łatwe. Jestem młodą mamą (starsza córka ma 3 lata), więc rodzina i dom potrzebują naprawdę jeszcze dużo mojej uwagi. Na pewno ważnym aspektem jest dobra organizacja czasu, wyznaczenie sobie wyraźnych granic i przewartościowanie niektórych spraw. Nie tracę czasu na rzeczy nieistotne – nie oglądam telewizji ani seriali, nie spędzam długich godzin przeglądając Internet. Nie pracuję już nocami ani w weekendy, bo wolę ten czas spędzić z rodziną. Wychowałam się w domu z babcią, więc tradycyjny model rodziny jest mi bardzo bliski, a rodzina będzie zawsze na pierwszym miejscu. Mama musi być mamą. :)


- Czy ma Pani jakieś pozajęzykowe pasje czy zainteresowania? Co daje Pani w życiu prywatnym radość i energię?
O tak! Może nie są zbyt wyszukane, ale na pewno bardzo różnorodne i wręcz niespójne :). Uwielbiam muzykę heavy metal, thrash metal i death metal. Gdy tylko mam okazję, to jeżdżę na koncerty swoich ulubionych zespołów. Od ponad roku jestem pasjonatką zdrowego odżywiania i aktywności fizycznej – lubię zdrowo gotować, biegać i ćwiczyć w domu. Daje mi to naprawdę dużo radości i zastrzyk energii na cały dzień. Bardzo relaksuje mnie otoczenie przyrody, łapię wtedy dystans do wszystkiego. Uwielbiam spędzać czas w moim ogródku i warzywniaku. To bardzo odstresowujące i satysfakcjonujące zajęcie; niesamowicie odpręża po dniu pracy przed komputerem.

Zobacz również

Zainteresowała Cię nasza oferta?
Skontaktuj się z nami

Biuro Tłumaczeń Language Link 

 

Telefon:

+48 12 341 55 76,

+48 722 101 120,

+48 533 324 624,

+48 504 974 384

 

E-mail: office@language-link.pl

 

 

W sprawie tłumaczeń pisemnych prosimy o kontakt pod adresem:

pisemne@language-link.pl

 

W sprawie tłumaczeń ustnych prosimy o kontakt pod adresem:

ustne@language-link.pl

 

W sprawie wynajmu sprzętu i obsługi konferencji prosimy o kontakt pod adresem:

konferencje@language-link.pl



Adres:

ul. Lea 64, 30-058 Kraków

Nasze biuro otwarte jest od poniedziałku do piątku w godz. 9:00 – 17:00.

 

Numer rachunku bankowego: PL19 1440 1185 0000 0000 1600 1031,
kod Swift: BPKOPLPW

NIP: 945-196-53-59

REGON: 120523222


Wszelkie prawa zastrzeżone
Kopiowanie materiałów zabronione
Copyright 2023 @ langugage-link.pl
tworzenie stron internetowych kraków
Strona wykorzystuje cookies. Pozostając na niej wyrażasz zgodę na ich używanie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. więcejX
X
Chcesz, żebyśmy do Ciebie zadzwonili?
Podaj nam swój numer telefonu
Proszę o kontakt