PL EN DE

... nie muszę dojeżdżać do pracy. Właściwie to do niej dochodzę - ok. 3 metry do biurka - kolejny wywiad z naszym tłumaczem

Wywiad z p. Maciejem Podanowskim, tłumaczem języka niemieckiego

 

LANGUAGE LINK: - Dlaczego zdecydował się Pan na tłumaczenie z języka niemieckiego? Od czego zaczęła się Pana przygoda z tym językiem?

MACIEJ PODANOWSKI: Tuż po ukończeniu filologii germańskiej na UMK w Toruniu podjąłem pracę w szkole jako nauczyciel języka niemieckiego. Po kilku latach zaczęła ona przynosić mi coraz mniej satysfakcji, w związku z czym pomyślałem, żeby zmienić branżę i zająć się tłumaczeniami. Dodam tutaj, iż na studiach najbardziej podobały mi się właśnie zajęcia z tłumaczeń, które – niestety – z uwagi na charakter studiów odbywały się w bardzo ograniczonym zakresie (zaledwie 2 semestry). Ale właśnie po kilku latach pracy w szkole stwierdziłem, że najwyższa pora nadrobić stracony czas i podjąłem studia podyplomowe w Instytucie Lingwistyki Stosowanej w Warszawie, które przygotowywały do egzaminu na tłumacza przysięgłego. Na początku nie byłem zdecydowany na podejście do tego egzaminu, chciałem jedynie nabyć (poszerzyć) kompetencje jako tłumacz. Ostatecznie jednak nieco ponad 2 lata po ukończeniu „podyplomówki” zdałem egzamin.


- Czy nauczanie języka było zajęciem równie ciekawym jak tłumaczenie?
Właściwie odpowiedziałem już na to pytanie powyżej :). Dodam tylko, iż praca w szkole ma jedną zasadniczą wadę: nauczyciel uwstecznia się językowo. Pracowałem w zdecydowanej większości z uczniami, którzy preferowali angielski, a niemiecki traktowali jako zło konieczne. Bardzo trudno było wyzwolić w nich motywację do nauki. Znacznie lepiej było w szkole językowej, gdzie pracowałem z dorosłymi, którzy mieli ogromny „pęd do nauki”, ale to jednak na dłuższą metę było wyczerpujące i monotonne zajęcie. Dodatkowo nadal czułem, że przestałem się rozwijać językowo.
Teraz pracując jako tłumacz niemal codziennie się czegoś uczę – zlecenia są różnorodne, zawsze potrafią czymś zaskoczyć :).


- Od ilu lat pracuje Pan jako tłumacz?
W sierpniu minie siódmy rok, odkąd rozpocząłem działalność.


- Czy po tylu latach w branży praca ta nadal daje Panu satysfakcję?
Zdecydowanie tak. Bardzo żałuję, że od razu po maturze nie zdecydowałem się na studia przygotowujące do zawodu tłumacza.


- Co Pan najbardziej lubi w swojej pracy?
Po pierwsze, niezależność. Mogę wybierać lub odrzucać zlecenia wedle własnego uznania. Po drugie, możliwość swobodnego dysponowania czasem. Mam wprawdzie wyznaczony termin, ale staram się nie brać zleceń „na cito”, wówczas mogę decydować, od której do której godziny pracuję, a kiedy robię przerwę.
Po trzecie, nie muszę dojeżdżać do pracy. Właściwie to do niej dochodzę - ok. 3 metry do biurka :).


- Jaki jest Pana przepis na udany dzień w pracy zawodowej?
Specjalnego przepisu nie mam, natomiast bezwzględnie przestrzegam jednego: ok. 9:30-10:00 mam przerwę kawową, podczas której oglądam dla odprężenia serial komediowy. Obecnie jest to „Miasteczko South Park”.


- Jakie najtrudniejsze zlecenie się Panu trafiło do tej pory?
Zlecenie medyczne – raport z operacji dziecka, które cierpiało na zespół przewężeń amniotycznych. Było to ogromne wyzwanie, konsultowałem się nawet z chirurgiem, ale i tak nie rozwiał wszystkich moich wątpliwości. Od pewnego czasu nie wykonuję już tłumaczeń medycznych; wiąże się to z wielką odpowiedzialnością, dużą większą niż w przypadku innych tłumaczeń, ponieważ tutaj jeden błąd może decydować o czyimś zdrowiu lub życiu.


- Czy wstydzi się Pan jakiegoś tłumaczenia, które kiedyś wykonał?
Nie i mam nadzieję, że nie powinienem żadnego się wstydzić. Chociaż odpowiedzialność za tłumaczenie jest praktycznie nieograniczona czasowo i ktoś może złożyć reklamację, która zakłóci moje dobre samopoczucie.


- Mówi się, że tłumaczenie – jak kobieta – może być albo piękne, albo wierne? Ile Pana zdaniem jest prawdy w tym powiedzeniu?
Sporo, chociaż należy dokonać rozróżnienia: wierność tłumaczeń jest ważna w przypadku tekstów prawniczych, technicznych, medycznych itp., natomiast piękno należy oddać w tekstach literackich – tam jest większa dowolność, ale – co za tym idzie – większy stopień trudności. Łatwo można „zepsuć” tekst.
Kiedyś czytałem powieść Orhana Pamuka „Śnieg” i byłem bardzo rozczarowany, zastanawiałem się, dlaczego uznaje się tę książkę za arcydzieło. Podczas studiów podyplomowych na wykładzie z translatoryki dowiedziałem się, że tłumaczenie tej książki z tureckiego na polski uchodzi wśród tłumaczy literatury za niezbyt udane. Odtąd wiedziałem już, skąd mój brak zachwytów.


- Czy uważa Pan, że zawód tłumacza jest odpowiednio doceniany w Polsce?
Myślę, że nie, o czym świadczą choćby bardzo niskie stawki za tłumaczenia poświadczone dla sądów, prokuratury, policji i organów administracji publicznej. Poza tym wiele osób postronnych nie zdaje sobie sprawy, że dobra znajomość języka nie gwarantuje dobrego tłumaczenia. Aby posiąść należyte kompetencje w tej dziedzinie, należy odbyć specjalistyczne studia tłumaczeniowe lub ewentualnie praktykę pod okiem fachowca. Tymczasem klienci zakładają często, że jeśli ktoś włada np. niemieckim, to żadne tłumaczenie nie będzie stanowiło problemu, i zlecając tłumaczenie kierują się przede wszystkim niską ceną. W ten sposób wyrządzają krzywdę sobie (otrzymują kiepską jakość) i tłumaczowi (utwierdzają go, że się nadaje do tego zawodu).


- Czy nie obawia się Pan, że za kilka lat zawód tłumacza może w ogóle zniknąć, biorąc pod uwagą postępujący rozwój sztucznej inteligencji i tłumaczeń maszynowych?
Nie. Tłumaczenia maszynowe, pomimo postępu technologicznego, nadal są dalekie od doskonałości. Mają sens głównie wtedy, gdy odbiorca chce poznać ogólny sens tekstu. Natomiast jeśli tłumaczenie ma być precyzyjne, pozbawione błędów językowych, stylistycznych itp., tłumacz „ludzki” jest nieodzowny.


- Jaką ma Pan odskocznię od pracy? Czy może się Pan pochwalić jakimś hobby?
W okresie wiosenno-letnio-wczesnojesiennym uwielbiam przejażdżki rowerowe. Lubię również oglądać filmy i czytać książki, choć na to ostatnie coraz rzadziej znajduję czas.


- Co uważa Pan za swój największy sukces – zawodowy lub prywatny?
Bez wątpienia największym moim sukcesem jest zaliczony egzamin na tłumacza przysięgłego. Kilka lat wcześniej w ogóle nie byłem w stanie sobie tego wyobrazić, okazało się jednak, że ciężka praca i determinacja potrafią czynić cuda :).

 

Zobacz również

Zainteresowała Cię nasza oferta?
Skontaktuj się z nami

Biuro Tłumaczeń Language Link 

 

Telefon:

+48 12 341 55 76,

+48 722 101 120,

+48 533 324 624,

+48 504 974 384

 

E-mail: office@language-link.pl

 

 

W sprawie tłumaczeń pisemnych prosimy o kontakt pod adresem:

pisemne@language-link.pl

 

W sprawie tłumaczeń ustnych prosimy o kontakt pod adresem:

ustne@language-link.pl

 

W sprawie wynajmu sprzętu i obsługi konferencji prosimy o kontakt pod adresem:

konferencje@language-link.pl



Adres:

ul. Lea 64, 30-058 Kraków

Nasze biuro otwarte jest od poniedziałku do piątku w godz. 9:00 – 17:00.

 

Numer rachunku bankowego: PL19 1440 1185 0000 0000 1600 1031,
kod Swift: BPKOPLPW

NIP: 945-196-53-59

REGON: 120523222


Wszelkie prawa zastrzeżone
Kopiowanie materiałów zabronione
Copyright 2023 @ langugage-link.pl
tworzenie stron internetowych kraków
Strona wykorzystuje cookies. Pozostając na niej wyrażasz zgodę na ich używanie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. więcejX
X
Chcesz, żebyśmy do Ciebie zadzwonili?
Podaj nam swój numer telefonu
Proszę o kontakt